Czasem najzwyczajniej nas ponosi i mówimy do siebie co najmniej brzydko i z przesadą. Owe brzydota i przesada nie są jednak często jednoznaczne dla użytkowników polszczyzny, więc to samo jednego obrazi, na drugim nie zrobi wrażenia, a trzeciego rozbawi. Jako polonistka zazwyczaj jestem po prostu zaciekawiona i przysłuchuję się wszystkiemu z uwagą. I tak nietrudno zrozumieć mi, że pieszczotliwie można kogoś nazywać głuptaskiem czy nawet głupkiem, że to rodzaj spouchwałego dowcipkowania, kiedy mówimy do kogoś mordo lub mordeczko, że po przyjacielsku dajemy sobie pyska lub pyszczka. Istnieją jednak trzy takie wyrażenia, których nie powinniśmy wykorzystywać w nazywaniu kogoś o sprzecznych poglądach, ot tak, a nierzadko nam się to zdarza. I to już pojąć mi niełatwo. Kim więc tak naprawdę są: debil, imbecyl i idiota?
1) Debil – człowiek o IQ mieszczącym się w przedziale 55—69, upośledzony umysłowo w stopniu lekkim, osiągający poziom umysłowy dwunastolatka.
2) Imbecyl – człowiek o IQ mieszczącym się w przedziale 35—54, upośledzony umysłowo w stopniu średnim, osiągający poziom umysłowy dziewięciolatka.
3) Idiota – człowiek o IQ mieszczącym się w przedziale 0—35, upośledzony umysłowo w stopniu ciężkim, osiągający poziom umysłowy sześciolatka.
Dla porównania — średnie IQ dorosłego człowieka wynosi 100.
Tak więc debil, imbecyl i idiota to nazwy fachowe, nazywające skonkretyzowane dysfunkcje intelektualne. Z czasem nazwy te przeszły do języka potocznego i nabrały przy tym silnie emocjonalnego, negatywnego, pogardliwego wręcz charakteru. Co ciekawe, dość przypadkowo najpopularniejszy w „wyzwiskowej polszczyźnie” jest idiota, na drugim miejscu plasuje się debil, na trzecim — imbecyl. Kiedy nazywamy kogoś idiotą, często dodajemy do tego przymiotnik kompletny lub skończony. Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo logiczne jest to, co mówimy. Fachowa wiedza pozwala nam stwierdzić, że na szczycie piramidy jest człowiek pełnosprawny umysłowo, poniżej niego jest debil, niżej imbecyl, pod nim — idiota, a pod idiotą… pod idiotą już nikogo nie ma, więc kompletność i skończoność idiotyzmu są jak najbardziej uzasadnione.
Mimo że nazywanie innych debilami, imbecylami i idiotami nie jest już oznaką nieznajomości medycznych terminów, a w mowie potocznej nie stanowi błędu językowego, chyba nie warto ich używać, nawet by określić kogoś, kogo granic głupoty nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.