Natknęłam się niedawno na jeden blog. Taki blog, co to ich teraz sporo – o modzie, urodzie, jedzeniu. Stronę wyróżnia jednak spora liczba fanów – facebookowy fanpage polubiło prawie 25 tysięcy osób. W jedynym, niespecjalnie długim poście, znalazłam następujący tekst (od razu dodam, że po przeczytaniu wpisu, wydałam z siebie cichy, ale mimo to jawnie wyrażający ból istnienia dźwięk):
Nawet znaczna amplituda temperatury nie jest w stanie wywołać absencji, kiedy o idealnym swetrze mowa […]. Już pierwsze jego założenie dało bardzo klarowny obraz sytuacji. Doskonale skrojony, świetnie układający się na sylwetce, z godnym poczynienia inwestycji składem. Z należytą starannością uszyty i bazujący na wybitnej jakości surowcach, sweter stanowi wyśmienitą bazę stroju, bez względu na panującą porę roku. W rozpieszczającym promieniami słońca Rzymie, jego kamelowy odcień połączyłam z czarnymi, skórzanymi dodatkami w postaci (goszczących w mojej garderobie od lat) spodni oraz średnich rozmiarów torebki […].
Ja, prosta polonistka, rozumiem ten tekst tak: Swetry można nosić i jak jest zimno, i jak jest ciepło. Sweter, który prezentuje blogerka jest uszyty dobrze i z porządnego materiału. Poza tym – ładnie leży. Taki sweter jest bazą stroju, tzn. najpierw się decydujemy, że ubieramy ten sweter, a potem dopiero dobieramy do niego spodnie, buty i inne ciuchy oraz dodatki. Dalej dowiadujemy się, że blogerka zrobiła sobie wycieczkę do Włoch (Dante z pewnością przewraca się w grobie) i że jest taki kolor jak kamelowy (Ja nie wiedziałam, a Wy? Myślałam, że to literówka i że miało być karmelowy, a tu niespodzianka!).
Na koniec dostajemy informację, że blogerka gości w swojej garderobie dodatki. Ja (jako prosta polonistka, o czym już nadmieniałam) najbanalniej MAM dodatki w szafie. Ona je GOŚCI. Nikt mi nigdy nie powiedział, że należy je specjalnie ugaszczać. Sądzicie, że taki nieugoszczony, zapomniany pasek, z którym nie rozmawiam, obrazi się na mnie i już go więcej nie włożę, bo nie będzie chciał współpracować? Można jakoś taki pasek przeprosić, udobruchać? Koniecznie dajcie znać, jak Wy zamierzacie poradzić sobie z dodatkami, których przez lata nie ugaszczaliście, a teraz chcielibyście to zmienić.
Czy naprawdę dziewczyny, które piszą blogi modowe są przekonane, że ich twórczość powinna przypominać dzieła Kochanowskiego pisane pod lipą? Dlaczego piszą coś, czego nie da się czytać? Czy czują się inteligentniejsze po opublikowaniu posta przepełnionego wywołaniami absencji i poczynaniem inwestycji? A co z 25 tysiącami fanów, którzy próbują przebrnąć przez dany tekst i trafia ich szlag? Darujmy sobie pseudokwiecistość i pseudoerudycję, obojętnie o czym i dla kogo piszemy. To nigdy nie wygląda dobrze.
Prosto. Prościej. Najprościej. Im prościej, tym lepiej. Kiedy w końcu świat mi uwierzy?