Polonista to ktoś, kto:
- Przez całe studia ma koszmary, w których w jednej ręce trzyma dyplom magistra, a drugą miesza frytki, bo właśnie dostał pracę w fast foodzie.
- Oburza się na nurtujące wszystkich pytanie: „A co ty właściwie będziesz robić po tych studiach!?”.
- Jeszcze bardziej drażni go inne pytanie: „I co, zostaniesz nauczycielem polskiego?”. Od razu odpowiem – ja nie wykluczam. Jeśli więc Twoje dziecko wróci kiedyś ze szkoły do domu z płaczem, opowiadając o wrednej, czepialskiej babie, która nie dość, że każe coś czytać, to jeszcze wymaga, żeby to rozumieć, a na dodatek z lekcji na lekcję zadaje zadania domowe, a potem (bezczelna) je sprawdza, to wiedz, że czas, w którym Twoja latorośl spędzi w szkole średniej, może się wydłużyć, bo nieszczęśliwie trafiła na mnie.
- Jest w stanie poprawić każdą Twoją wypowiedź.
- Potrafi ładnie się wysłowić – wersja optymistyczna.
- Mówi tak, że nikt nie wie, o co mu chodzi – wersja prawdziwa. A dlaczego? A dlatego, że kiedy Ty masz mieszane uczucia, polonista ma do czegoś ambiwalentny stosunek. Ty wpadasz na pomysł, polonista na koncept. Ty pytasz o znaczenie jakiegoś wyrazu, polonista opowiada Ci o semantyce tego leksemu. Dla Ciebie coś jest jednoczesne, dla polonisty synchroniczne. Ty mówisz, że się narobiłeś i nic z tego nie masz, polonista odpowiada, że Twój trud był daremny. Polonista przeprasza za użyty kolokwializm, a Ty nie wiesz za co te przeprosiny…
- Kiedy dzwonisz do jakiegoś znajomego polonisty z pytaniem: „A poprawnie to jest x czy y?”, on odpowiada monologiem, w którym zawiera wszystkie zbędne, nieinteresujące Cię informacje: dlaczego tak jest; a że są wyjątki; a że x jest lepiej, ale y też można; no i kiedy można y, a kiedy wyłącznie x. Na koniec dodaje, że to wszystko jest historycznie uzasadnione i wypowiada jeszcze kilka podrzędnie złożonych zdań (a jakie to są zdania, wie tylko on). No i za nic nie jest w stanie zrozumieć, że Ciebie usatysfakcjonowałaby odpowiedź, że „X jest okej”.
- Przewraca oczami, kiedy ktoś zadaje mu pytanie z serii: „A czy to jest poprawnie?”, a w rzeczywistości skacze z radości i myśli: „Wiedziałem, że kiedyś mi się to do czegoś przyda!”.
- Nigdy się nie przyzna, że nie przeczytał „Potopu”, albo że nie przebrnął przez „Nad Niemnem”, bo bardzo się tego wstydzi.
- Nidy nie powie na głos: „Poszedłem na te studia, bo chciałem zostać sławnym pisarzem”.
Znacie jakiś polonistów? Wpasowują się w ten opis?